„Obudź się, Polsko!”  krzyczy bardzo rozemocjonowany pan wciskający kolorowe ulotki i proponuje Polsce, by na początek owo obudzenie odarła z metaforycznego znaczenia i poczęstowała się darmową kawą w kubeczku z podobizną kandydata. Jeśli jednak nie jesteś fanem kawy, albo pojedyncze espresso na Ciebie nie działa, możesz posłuchać programu kontrkandydata, którego dumni reprezentanci stoją 5 metrów dalej i rozdają energetyki. Tym razem bez podobizny, ale z doklejoną na wieczku ulotką, więc chcąc, nie chcąc, będziesz musiał spojrzeć na gładką twarz pana, którego uśmiech i niebieskie spojrzenie stanowią obietnicę lepszego jutra.

Zresztą, od dłuższego czasu czujemy się ze sobą lepiej, pewniej. Tysiące twarzy spogląda na nas z plakatów, gazet, broszurek, ulotek, uloteczek, karteluszek i gadżetów. Niektóre są zatroskane, ze współczuciem pochylają się nad trudem naszego życia, nad naszymi  niskimi pensjami, nad brakiem perspektyw. Jeszcze inne patrzą z odwagą, dumą, sprawiają, że przyspieszamy kroku a nasze nozdrza rozdymają się niczym płachta Zawiszy.

Sztaby wyborcze zorientowały się jednak, że darmową kawę ostatnio rozdają także w McDonald’s, gdzie sprzedawca nie recytuje postulatów mających naprawić kraj tylko życzy miłego dnia, więc niektóre z nich postanowiły poradzić się agencji reklamowych i w inny sposób uatrakcyjnić swoją kampanię.

Efekty przerosły najśmielsze oczekiwania kandydatów, a także zmobilizowały grupę młodych ludzi do stworzenia facebookowego fanpage’a „Hity kampanii wyborczych”. Gadżeciarze zacierają ręce i już cieszą się na myśl o lizakach ze zdjęciem uśmiechniętego pana, mini słoikach miodu z wypisanymi postulatami, kanapkach z kiełbasą (wyborczą?) opakowanych w papier, z którego uśmiecha się do nas kolejna kandydatka. Sporą popularnością (zwłaszcza w Internecie) cieszą się także dwustronne pilniczki z nadrukami zdjęcia oczu a także imienia i nazwiska domniemanej przyszłej pani poseł. Poeci i poloniści mogą dopatrzeć się tutaj symboliki zaostrzenia kampanii. Gdyby jednak pilniczki nie okazały się chwytliwe, pani ta zdecydowała się również na rozdawanie…wazeliny.

Rozczarowania nie kryli obywatele zainteresowani tajemniczym prezentem od Zbigniewa Ziółko, który wykorzystawszy hasło „Ziółko dobre na wszystko” rozdawał małe zawiniątko z ziółkiem. Ziółko okazało się być melisą, elektorat liczył najwidoczniej na majeranek, niemniej jednak Pan Zbigniew przez jeden dzień został królem Internetów, może więc uznać to za swój mały sukces.

Jak przystało na ludzi z ugrupowania  Pawła Kukiza większość z ulotek przedstawia miecze, race, bądź kulomioty, do najciekawszych gadżetów można zaliczyć zapałki z sugestywnym napisem „Spalmy system”, które, miejmy nadzieję, Polska potraktuje metaforycznie.
Metafora w tegorocznej kampanii plasuje się na wysokim miejscu wśród środków wykorzystywanych przez aspirantów na przyszłych posłów.


Szczególnie na świadomość obywateli mają działać prezenty w zabawny, intrygujący i właśnie metaforyczny sposób nawiązujący do nazwiska kandydata. Cóż innego poza ptakiem mógłby mieć na plakacie pan o nazwisku Ptak? Ileż radości sprawia sadzonka sosny prosto od pana Sosnowskiego!

Zaskakująco wykorzystał także przenośnię pan Dariusz Nowak rozdając płyn do mycia naczyń z nalepką „Umyję polską ulicę z zagrożeń”. Cóż, przed wyborami nie kupujmy Ludwika, naczynia pomoże umyć nam Dariusz.

 

Gadżety i dziwne kampanie wyborcze wywołują najpierw śmiech, potem smutek. Niestety, podczas gorączki przedwyborczej krajobraz miasta zmienia się nie do poznania.            

Na jesieni pod stopami szurają nie liście, lecz ulotki. Uśmiechy panów i pań ubabrane w błocie, zwisające smętnie dykty z pozdzieranymi do połowy plakatami, bilboardy na których jakże kreatywna młodzież domalowała wąsy lub coś, co zazwyczaj dorysowywało się na marginesie zeszytu kolegi w gimnazjum  - to krajobraz typowy dla polskiej, złotej jesieni.  Ściany miasta z plakatów, podłoga z porozrzucanych ulotek po wyborach będą straszyć jeszcze przez 30 dni, zanim sztaby wyborcze zastraszone karą zaczną w popłochu sprzątać je w ostatniej chwili.

Nawet jeżeli masz zamiar zawinąć się w burrito z koca i udając Obłomowa spędzić resztę jesieni wsiąkając w melancholię i kolejne seriale – kampania wyborcza wedrze Ci się siłą do domu. Jak nie drzwiami, to oknami, skrzynką na listy, komputerem, monitorem telewizora, albo wleje Ci się przez ucho podczas porannego słuchania radia.

Jasne, dobrze jest znać program wyborczy. Obowiązkiem obywatela jest przecież zagłosować świadomie. Zastanawia tylko fakt, czy rzeczywiście zmienianie miasta w jeden wielki skład makulatury i jarmark w tym wyborze de facto pomaga.


 

Smacznego!

Tekst | Ola Pakieła