Eufemię znam tak długo, jak długo w Warszawie mieszkam. Nowe wcielenie lokalu, pod nowym kierownictwem wzbudziło we mnie niepokój, może nie tyle o kuchnię, co o klimat, z którego dotychczas słynął lokal. Na szczęście, już po pierwszej wizycie, która miejsce miała ponad pół roku temu, przekonałem się, że artystyczny duch miejsca nie zginął. W końcu to lokal pod ASP, to do czegoś zobowiązuje.

 

eufemia

 

Odnowione wnętrza i regularnie zmieniane wystawy to nie wszystko, czym pochwalić się może nowa Eufemia. Bar jest hojny i szeroki, nie brakuje tu niczego, a uwagę warto zwrócić na selekcję piw. Za to odpowiedzialny jest Arkadiusz Suchecki, założyciel Browaru Karuzela, którego wyrobów też tutaj nie brakuje – jako miłośnik piwa ciemnego, mocnego i aromatycznego, poczułem się spełniony.

Szef kuchni Michał Blicharski zgarnął tytuł mistrza pastrami (tytuł wymyśliłem w chwili próbowania kanapki, co wcale nie ujmuje mu wagi!). Jest wprost obłędne! A w weekendy można podjąć się wyzwania i zjeść ponad półkilową kanapkę wypełnioną tym właśnie cudem. Karta oscyluje w granicach comfort food, są dobre pizze i wegańskie curry, jednak całość blednie przy mięsiwach w bułkach. Dla studentów – w końcu jest to Krakowskie Przedmieście – jest bardzo fajna opcja lunchowa w cenie 21zł.

 

 

Eufemia rozbłysnęła na nowo, nie tylko dzięki wielkiemu, oświetlanemu napisowi – jest świeżo, jest z pomysłem, teraz tylko czekać, jakie metamorfozy będzie przechodzić karta. Bo jestem pewny, że nie spocznie się tu na laurach. Warto też trzymać rękę na pulsie,w związku z wydarzeniami kulturalnymi, sporo się tu dzieje.

 

 

 

Recenzja: Damian Dawid Nowak, redakcja Mówią Na Mieście